Zielony zakątek Anglii...

Ja wychowałam się w małej miejscowości, gdzie rodzice mieli dość duży dom i piękny ogród, dzięki temu wiem jak wygląda praca w ogrodzie. Jako młoda dziewczyna marzyłam, jak wówczas większość młodych, aby mieszkać w dużym mieście a najlepiej w Krakowie no niestety . Mieszkając w mieście, nie zawsze ma się to szczęście mieć ogród lub działkę, toteż moje dzieci i wnuki nie maja pojęcia jak wygląda praca w prawdziwym ogrodzie. Obserwując młode pokolenie widzę, jak zablokowany został kontakt z naturą, poprzez wychowanie w mieście. Dzisiaj mam dłuższą chwilę dla siebie, dzieci mnie już przywitały pojechały do swojego domku a ja usiadłam sobie i mam czas na rozmyślania, wspomnienia, uśmiechy "do" ekranu komputera z wyświetlanymi zdjęciami... i tak zawędrowałam w tych wspomnieniach do mojego pobytu u mojego lubego w Greater Manchester

.

Moimi choć bardzo świeżymi wspomnieniami podzielę się z Wami - Wyjazd był cudowny pod każdym względem, Ten wyjazd jednak ma dla mnie szczególne znaczenie, znaczenie jakiego z pewnością już żaden inny wyjazd dla mnie mieć nie będzie..

W południowo-wschodnim narożniku kilkanaście kilometrów od centrum miasta Manchester , znajduje się Metropolitan Borough of Stockport. Jest to obszar chluby mieszkańców hrabstwa Greater Manchester. Został on stworzony z Manchesteru, a także części Cheshire i Lancashire w 1974 roku. Składa się z dziesięciu gmin,Od 1974/86 Greater Manchester był jednostką administracyjną jednak 1986 r. metropolita powiatu utracił swoje uprawnienia administracyjne,więc Manchester jest teraz geograficznie i reprezentacyjnie powiatem ale bez uprawnień administracyjnych.

Istnieje wiele malowniczych terenów do zwiedzania w tym pięknym rejonie. Miasto Manchester ma wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia w tym, Manchester Cathedral, Imperial War Muzeum i Manchester Art Gallery, piękne pomniki i wiele innych zabytkowych i nowoczesnych budowli.

Jest również znany ze swojego słynnego klubu piłkarskiego Manchester United . Lokalne miasta to Bolton, Oldham i Rochdale, wszystkie warte odwiedzenia. A cudowne wsie urzekły mnie swoją urodą, mimo że mamy XXI wiek wiele z nich zostały uśpione i wyglądają jakby czas ich nie dotknął i dzisiaj tworzą swoistą perełkę dla takiego mieszczucha jak ja. Wsie tutaj pozostały tak nieskazitelne i oszałamiająco piękne.

Na tej otwartej przestrzeni pasa 8000 akrów zielonej Anglii w hrabstwie, poza pięknym Lyme Parkiem który zajmuje 1320 hektarów ziemi, osiedliło się 300 000 mieszkańców którzy przed wieloma laty doszli do wniosku że jest to cudowny rejon do tworzenia wiejskich posiadłości , budowania swoich domostw w obrębie dużego miasta. W tym cudownie zielonym terenie mieszka mój przyjaciel Antoś który przez wiele lat swojego życia przebudowywał swoje ranczo jak to On nazywa:) Posiadłość jest bardzo duża 30 akrów ziemi i liczy 216 lat, pierwszymi właścicielami byli przodkowie rodziny Antosia ,kupili ten obszar w 1797 roku.

Wiem że bardzo cieszył się z mojego pobytu w jego zakątku ziemi:) a tak prawdę mówiąc to ja byłam przeszczęśliwa że mogę tam gościć. Antoś jak przystało na porządnego lekarza weterynarii ma na swojej farmie również zwierzęta , są koniki, pieski i kotki, przychodzą również zwierzęta leśne ponieważ przynależnie do jego posesji jest piękny las,Teren jest olbrzymi więc pracy nie jest mało. Mimo że Antoś nie jest rodowitym anglikiem, to ma jednak we krwi angielską miłość do ogrodu. Myślę, że to ciekawe zjawisko można spokojnie nazwać „English love affair”. Filiżanka gorącej herbaty + ciasteczka, sekator i ubłocone kalosze – oto typowe atrybuty szczęśliwego domowego- mojego lubego.

Angielska miłość do ładnego ogrodu jest wynikiem wydarzeń w historii społecznej oraz politycznej Wysp, a także uwarunkowań klimatycznych i geologicznych tego kraju. Ogromny wpływ na rozwój tutaj ogrodnictwa mają mało mroźne zimy i raczej brak upalnych dni podczas lata, dużo opadów oraz wpływ ciepłego prądu oceanicznego Gulf Stream. Dzięki takim warunkom roślinność zawsze charakteryzuje się bujną i zdrową zielenią. Pomimo tego, że nie każdy ma czas na pielęgnację ogrodu– to większość domów tutaj ma ogród, przynajmniej te w sąsiedztwie, a właściwie dwa: front i back garden.

Za domem był ogród obsadzany warzywami, owocami, ziołami oraz kwiatami przeznaczonymi na kwiat cięty. Z opowiadań emerytowanego już ogrodnika który mieszka wraz ze swoją rodziną na farmie u Antosia a zięć jego jest obecnie ogrodnikiem, dowiedziałam się że były tutaj również szklarnie oraz zimne inspekta, nawet zagroda dla kur i chlewik na prosiaki. Starszy Pan powiedział mi że piękny ogród zależy od podejście do gleby, która jest najważniejszą częścią ogrodu, ekologii oraz miłość do wielowiekowej tradycji a Antoś to dostał chyba w genach hihi.... Anglicy od wieków sami uprawiali i hodowali żywność. Teraz za domem jest ogród kwiatowy trochę drzew owocowych i część rekreacyjna.

Okolice przecudowne, niskie górki, las, rzeka i ten głęboki spokój. Chodząc i jeżdżąc konno na spacery po okolicy delektowałam się świeżym powietrzem, cudownymi widokami. Byłam wdzięczna Stwórcy, że mogę tego cudu i świeżości natury doświadczać. Po za zwiedzaniem rejonu wybierałam się na różne wycieczki czasami sama snułam się po wsiach dzięki temu że Antoś przejął w pracy (czego nie robił od lat pozostawiając to młodym) wszystkie wizyty i wyjazdy w teren za co jestem Jemu bardzo wdzięczna, że pokazał mi swój piękny świat w którym żyje.

Pomagałam gosposi prowadzić dom pichciłam polskie potrawy dla mojego lubego i jego dzieci które były częstymi gośćmi w jego domu, piekłam różne ciasta bo kocham to robić, napawałam się szczęściem patrząc na nich wcale nie grubych ludzi którzy z takim apetytem i uwielbieniem podchodzą do jedzenia. Wiele pochwał dostałam od Antosia, jego rodziny i przyjaciół, jeden z kolegów jego nawet oznajmił mi że mam mu znaleźć jakąś fajną kobitkę w Polsce, że Polki są pięknymi kobietami, bardzo dobrymi żonami i słyszał o dobrej kuchni polskiej ale nie wiedział że to taki rarytas w gębie hi hi... to są bardzo przyjemne chwile w życiu słysząc tyle komplementów pod adresem Polek. Ja zawsze jestem szczęśliwa, że mogę komuś pomóc i mieszkać w tak pięknym, urokliwym miejscu.

Jednego dnia poszłam do ogrodu pomóc ogrodnikowi zrywać jabłka, ale oczywiście nie pozwolił mi na to więc usiadłam i spokojnie obserwowałam wiewiórkę, która znosiła jabłka do swojego schowka. Codziennie zaczynała o tej samej porze, w ciągu kilku dni obserwowałam pracusia jak wszystkie jabłka z drzewa wyniosła do swego schronu. Była to dla mnie bardzo ciekawa obserwacja, bo nigdy bym nie przypuszczała, aby taka malutka wiewióreczka mogła oberwać wszystkie jabłka z jednego wcale nie małego drzewa, domownicy śmiali się ze mnie, a Antoś cieszył się z gościa-złodziejaszka i powiedział do ogrodnika że ma zostawić 2 drzewa z jabłkami tak na wszelki wypadek haha... po raz kolejny urzekł mnie takim gestem, to bardzo dobry człowiek. Z Antosiem i ogrodnikiem przygotowaliśmy jego ogród i roślinki do jesieni i nadchodzącej zimy , po takich pracach na świeżym powietrzu urządziliśmy wieczorem wielkie grillowanie.

W tej dziedzinie mistrzami są Antosia córka Cleo i jej mąż Alex było pysznie i cudownie. Oj muszę jeszcze wspomnieć o psach, Antoś ma 2 wyjątkowo inspirujace Buldogi francuskie to istne małe diabełki i cudownego Chow chow imieniem Romeo, imie idealne dla jego charakteru, bo uwiódł moje serce, jest tak cudowny i ze swoim stoickim spokojem krążył za mną przez cały okres mojego pobytu.

Codziennie dziękowałam temu na górze za wszystko, za zdrowie, szczęśliwe życie dzieci a przede wszystkim za to, że po raz drugi postawił mi na drodze dobrego człowieka i że mogłam być w tym przecudownym spokojnym miejscu na naszej planecie, ciesząc swe oczy tym znakomitym pięknem, delektując się prawdziwymi zapachami natury, równocześnie będąc dla kogoś przydatną. Jednym słowem radość dla swego ciała i wysublimowany poryw dla mojej duszy. Myślę że to cudowne miejsce stanie się moim drugim domem :).

Нравится 9